Ludzie od zawsze chcieli latać, czego przykładem jest mit o Dedalu i Ikarze. Po wiekach nieco inne podejście do kwestii szybowania w powietrzu zaprezentowali Skandynawowie. Początkowo dobra zabawa, z czasem stała się sportem oglądanym przez miliony ludzi w wielu krajach Europy i kilku innych na świecie. Jak ludzie zaczęli latać? W odpowiedzi na to pytanie pomoże prześledzenie historii skoków narciarskich.
Geneza skoków narciarskich
Narciarstwo od wieków związane są ze Skandynawią. Najlepszym tego przykładem jest znalezisko ze Szwecji. Mowa oczywiście o nartach, które ktoś pomysłowy stworzył już 4,5 tysiąca lat temu. Co działo się potem? Nie wiadomo, ponieważ żadne świadectwa tej dyscypliny nie zachowały się do naszych czasów. Z dużą dozą pewności można jednak domniemywać, że pomysł wykorzystania nart do jazdy po śniegu przetrwał, a świadczy o tym wydarzenie poświadczone w kronikach.
Według legendy do pierwszego w historii skoku narciarskiego miało dojść w Norwegii w połowie XI wieku. Trudno dziś orzec, ile w tej relacji jest prawdy. Bez wątpienia nie brakuje jej w tych o wiele późniejszych. Norwescy żołnierze rzeczywiście ćwiczyli skakanie na nartach już w XVIII wieku. W ich aktywności nie było oczywiście ani krzty zabawy. Dzięki opanowaniu umiejętności skoków na nartach wycofujący się oddział mniej musiał przejmować się przeszkodami terenowymi. Innymi słowy, w razie potrzeby wojacy zakładali narty i skakali w dół na odległość kilkunastu metrów.
Zaciąg do wojska w tamtych czasach był powszechny, więc nie ma nic dziwnego w tym, że norwescy poborowi wkrótce zaszczepili miłość do tej aktywności innym osobom. W kolejnym stuleciu na nartach zaczęli latać mieszkańcy tak wsi, jak i miast, ze stolicą włącznie. Przełomowym wydarzeniem był rok 1840. Właśnie wtedy ludzie przestali skakać na nartach z dzikich zboczy, pagórków, a także dachów chałup i stodół. Lepiej zorganizowaną i bezpieczniejszą wersję zabawy wymyślił Sondre Nordheim, twórca pierwszej skoczni. Powstała ona w jego rodzinnej wsi Telemark.
Początki współczesnych skoków narciarskich
Tak jak zabawa angielskich robotników przeistoczyła się w zorganizowaną piłkę nożną, tak rozrywka Norwegów w profesjonalne skoki narciarskie. Na początku pieniędzy na nich oczywiście nie dało się zarobić, ale pojawiły się pierwsze znane nazwiska. Jednym z nich jest Arne Ustvedt, zwycięzca premierowych zawodów w Holmenkollen. Od jego wyczynu do debiutu nowej dyscypliny na igrzyskach olimpijskich minęło zaledwie 32 lata. W 1924 w Chamonix złoty i srebrny medal również zdobyli Norwegowie – odpowiednio Jakob Tullin Thams i Narve Bonna.
W pierwszych latach istnienia dyscypliny wyniki zawodników nie były imponujące. Mało tego, z dzisiejszej perspektywy budzą śmieszność. Za wyczyn uchodziło bowiem przelecenie około 20 m. Czasem nawet taka odległość nie była potrzebna, żeby wygrać konkurs. Co było tego powodem? Wcale nie technologia, ale sposób oddawania skoków. Narciarze odbywali go w całości w przykucu. W zwiększeniu długości lotu pomagali sobie, machając rękami.
Rozwój skoków narciarskich w XX wieku
Zawodnicy i trenerzy szybko zrozumieli, że dotychczasowa technika lotu jest nieefektywna, a do tego mało bezpieczna. W okresie międzywojennym coraz więcej skoczków zaczęło się prostować po wybiciu z progu, co ułatwiało utrzymanie równowagi. Dzięki temu też poprawiły się wyniki uczestników zawodów. I to jak! Już w latach 30. niczym dziwnym nie były odległości na poziomie ponad 70 m. Mało tego, w 1936 roku austriacki skoczek Josef Bradl jako pierwszy doleciał na odległość 101 m.
Na kolejną rewolucję w skokach narciarskich przyszło czekać dwie dekady. Przez ten czas zawodnicy nadal wymachiwali rękami, żeby wydłużyć lot. Finowie znaleźli jednak lepszy sposób na wygrywanie konkursów. Ręce zaczęli trzymać z tyłu. Mniejszy opór, jakie ich ciała stawiały powietrzu, dał fińskiej reprezentacji kolejne rekordy. W 1956 roku konkurs w Obersdorfie wygrał Tauno Luiro, który osiągnął 139 m. W kolejnych latach skoki były coraz dalsze, ale bariery 200 m nie udało się przebić aż do lat 90. Dopiero w 1992 roku na odległość 203 m skoczył Toni Nieminen z Finlandii.
W osiągnięciu historycznego wyczynu Finowi pomogły przynajmniej dwie rzeczy. Pierwszą była skocznia. Ta sama, na której 56 lat wcześniej Bradl przebił 100 m, czyli Mamucia w słoweńskiej Planicy. Przez kilkadziesiąt lat obiekt się rozrósł, dzięki czemu możliwe stały się niezwykle długie skoki. Drugą kwestią okazał się rewolucyjny styl V. Wymyślił go zawodnik ze Szwecji, Jan Boklöv. Bardzo szybko się przyjął ze względu na efektywność i bezpieczeństwo. Ustawienie nart w literę V pozwoliło latać dalej, a do tego lądować ze znacznie mniejszą prędkością.
W pobiciu rekordu świata Nieminenowi zapewne pomogła też zmiana przepisów. Ledwie dekadę wcześniej, zamiast wełnianych czapek, skoczkowie zaczęli nosić kaski. W ten sposób dodatkowo ograniczono ryzyko nabawienia się ciężkich kontuzji po upadku. Mogło to mieć wpływ także na podejście samych skoczków, którzy po prostu poczuli się bezpieczniej niż ich poprzednicy. Czapkę i tak można uznać za drobny postęp. Na zdjęciach jeszcze z lat 50. widać zawodników, którzy w trakcie skoku na głowie nie mają nic.
Skoki narciarskie w Polsce
Popularność skoków narciarskich w Polsce gwałtownie wzrosła w roku 2000 wraz z pierwszymi sukcesami Adama Małysza. Tradycja uprawiania tego sportu nad Wisłą jest jednak znacznie dłuższa. Najlepszy przykład to data organizacji pierwszego konkursu – 1908 rok. Co więcej, jeszcze przed II wojną światową pierwszy Polak osiągnął sukces na igrzyskach olimpijskich. Stanisław Marusarz w zawodach zorganizowanych w 1936 roku zajął piąte miejsce.
Kolejnym Polakiem, o którym zrobiło się głośno, został Wojciech Fortuna. W zimowych igrzyskach w Sapporo skoczył aż 111 m i w ten sposób został pierwszym polskim skoczkiem, który w tej dyscyplinie wygrał złoty medal. Choć niespodziewany wyczyn pozwolił mu przejść do historii sportu, jego kariera wcale nie była udana. W żadnym sezonie nie dostał się do czołowej dziesiątki klasyfikacji Pucharu Świata. Nieco lepiej szło mu na krajowym podwórku, ale kłopoty osobiste skutecznie utrudniały mu pięcie się po szczeblach rankingów.
O kolejnych znanych zawodnikach napisano już całe książki. Sukcesy Adama Małysza i Kamila Stocha przyczyniły się do tego, że dziś skoki narciarskie są jednym z najbardziej medialnych sportów w Polsce. Który z nich zrobił większą karierę? Trudno orzec, ale faktem jest, że wyczynowi Wojciecha Fortuny dorównał tylko ten drugi. Udało mu się go nawet przebić. Kamil Stoch mistrzem olimpijskim został aż trzy razy, do tego na dwóch igrzyskach z rzędu.
Rekordy skoczków narciarskich
Poza wspomnianymi osiągnięciami niektórych skoczków warto wiedzieć o jeszcze innych. Przez stulecie istnienia profesjonalnej wersji tej dyscypliny (jeśli za początek weźmie się igrzyska z 1924 roku) pojawiło się wielu wybitnych zawodników. Czym mogą się pochwalić? Najwięcej w poszczególnych kategoriach osiągnęli:
- zwycięstw indywidualnych w Pucharze Świata – Gregor Schlierenzauer (Austria), 53 razy;
- wszystkich medali w PŚ – Janne Ahonen (Finlandia), 108 razy;
- wygranych w klasyfikacji rocznej PŚ – Adam Małysz i Matti Nykänen (Finlandia), 4 razy;
- medali na igrzyskach olimpijskich – ponownie Matti Nykänen, 4 złote i 1 srebrny;
- najdłuższy skok – Stefan Kraft (Austria), 253,5 m.
Kobiety w skokach narciarskich
Skoki narciarskie początkowo były zabawą, w której udział brali wszyscy. Zawodowa wersja dyscypliny nie stała się jednak tak inkluzywna jak np. lekkoatletyka. Przez cały wiek XX o medale w tym sporcie rywalizowali tylko mężczyźni. Sytuacja zmieniła się dopiero na początku kolejnego stulecia. W 2009 roku na mistrzostwach świata odbył się pierwszy turniej kobiet. Złoty medal wywalczyła Amerykanka Lindsey Van.
Od tego czasu rywalizacja o mistrzostwo świata kobiet odbywa się regularnie. W międzyczasie doszło do inauguracji pierwszego damskiego Pucharu Świata. Zawody w 2013 roku także wygrała skoczkini z USA – Sarah Hendrickson. Po około dwunastu miesiącach doszło do premierowego konkursu na igrzyskach olimpijskich. W Soczi rywalizację wygrała Carina Vogt z Niemiec. Oba wydarzenia również nie były jednorazowe. Tak jak mistrzostwa świata kolejne turnieje odbywają się cyklicznie, zgodnie z międzynarodowym kalendarzem zawodów.
Zasady punktowania skoków narciarskich
Przyznawanie not w zawodach narciarskich jest proste do zrozumienia, ale nie opiera się tylko na sztywnych zasadach. Pierwsze 60 punktów dostaje się za dolecenie do punktu konstrukcyjnego (K) skoczni. Z tym zadaniem zwykle nie ma problemu żaden profesjonalny zawodnik. Dalej na rezultat wpływa odległość skoku, przy czym liczba punktów zależy od wielkości obiektu, na którym odbywają się zawody. Na skoczni, gdzie K wynosi 120 m, za każdy kolejny metr dostaje się 1,8 punktu. Na mniejszych wartość ta rośnie do 2, a na większych spada do 1,2.
Resztę wyniku stanowi nota za styl. Ocenia się go w skali 1-20 punktów, przy czym dwie skrajne noty są odrzucane. Na decyzję sędziów wpływa m.in. pogoda. Innymi słowy, są skłonni dać mniej tym, którzy mieli łatwiej, czyli gdy w danej chwili wiatr wiał im idealnie w plecy. Po zawodach pierwsze trzydzieści osób dostaje punkty Pucharu Świata. Zwycięzca otrzymuje ich sto, a ostatni sklasyfikowany zawodnik jeden. Na koniec sezonu wszystkie się sumuje, a skoczek mający ich najwięcej dostaje Kryształową Kulę.
Leave a Reply