„Jak siedzieć tak bez niczego” we dwóch? Te mądre słowa pewnego działacza sportowego warto wziąć sobie do serca. Na przesiadywaniu z czymś zabawa nie musi się jednak kończyć. Dobrym pomysłem jest urozmaicenie imprezy o grę, a najlepiej kilka. Dla dwóch i więcej osób powstała właśnie ta lista trzech tytułów, dzięki którym czas w domu lub na biwaku uda się spędzić jeszcze przyjemniej!
Jaka powinna być gra alkoholowa, czyli w co nie grać
Zakup gry na imprezę prosty wydaje się tylko w teorii. O tym, że nie każdy pomysł jest dobry, można przekonać się, gdy towarzystwo z minuty na minutę coraz mniej zwraca uwagę na to, w co się bawi. Z tego powodu należy się zastanowić, czy ulubione karcianki i planszówki, które sprawdzają się na co dzień, będą dobre na spotkanie towarzyskie.
Skomplikowane zasady, dużo kart i długi czas rozgrywki eliminują wszelkie pozycje, w których zadaniem jest budowanie postaci, zamków, floty okrętów itp. Lepiej unikać też tytułów wymagających zabierania innym uczestnikom zasobów lub rzucania czarów uniemożliwiających im wykonanie zadania. Ryzyko kłótni lepiej zredukować do minimum.
Jakie więc gry nadają się na imprezy? Przede wszystkim proste. W tym przypadku nie chodzi nawet o żadne podśmiewanie się z ludzi. Tak już po prostu jest, że po spożyciu percepcja staje się słabsza. Oba elementy imprezy warto też połączyć. Innymi słowy, nie trzeba pić i grać osobno. Trunki mogą być przecież integralną częścią zabawy.
Właśnie dlatego na domówkach i biwakach sprawdzają się tytuły, w których wykonuje się różne zadania związane ze spożyciem alkoholu. Co ważne, w trakcie wycieczki pod namiot łatwo coś zgubić, w tym pionki, kostki i karty. Z tego powodu dobrym wyborem są gry opakowane w solidne, metalowe pudełko.
Klasyk imprez – alkochińczyk
Pierwszą propozycję przetestowały tysiące ludzi, a jej niesłabnąca popularność stanowi dowód, że alkochińczyk to dobry wybór na imprezy. Zasady tej gry są bardzo proste. Każda osoba otrzymuje pionek, którym będzie poruszać się po planszy. Od wskazanego na kostce wyniku zależy, ile pól można przejść. Co jednak w tej grze jest wyjątkowego? Zadania do wykonania przez uczestników.
Chińczyk nie byłby alko, gdyby nie polecenia spożycia na każdym polu. Nie zawsze pije osoba, która przed chwilą rzuciła kostką. Może się zdarzyć, że pionek stanie na polu wymagającym tego od kogoś po prawej, dwojga po lewej, spożycia z kimś. Niewykluczone, że uda się stanąć na polu dającym możliwość napicia się wszystkim. Dostępne w internecie warianty gry pozwalają wspólnie się bawić nawet ośmiorgu osobom. Dzięki temu alkochińczyk to doskonały sposób na urozmaicenie nawet dość dużej imprezy.
Yenga, tylko że trudniejsza
Wspólną cechą imprezowych planszówek jest przesuwanie się pionkiem po kolejnych polach i wykonywanie poleceń do nich przypisanych. Z tego powodu warto poszukać innych sposobów na połączenie rozgrywki i spożycia. Dobrym wybór stanowi właśnie Yenga.
Tak jak w podstawowej wersji, w tej również stawia się kolejne elementy aż do momentu, gdy wieża się rozleci. Tym razem o precyzję wyłuskiwania drewnianych części i przekładanie z dołu na górę utrudnia alkohol. Po wyjęciu klocka trzeba jeszcze sprawdzić, czy nie ma na nim zadania do wykonania. Łatwo się domyślić, co do należy zrobić po trafieniu na element budowli zawierający polecenie.
Oprócz konieczności wypicia w pojedynkę lub z kimś są na nich jednak też inne instrukcje. Dla przykładu ktoś może mieć pecha i po raz drugi musi wyjąć element z konstrukcji. Innym razem szczęście dopisze i uda się stracić ruch w następnej kolejce. Imprezowa Yenga jest więc grą nieskomplikowaną, a widać to również po zawartości pudełka. Składają się na nie tylko klocki, dwa kieliszki oraz instrukcja obsługi.
Dobra nie tylko na biwak – Call the Shots
Gry imprezowe z alkoholem w tle przydają się również na wycieczkach. Nocleg pod namiotem, w kamperze lub domku kempingowym można urozmaicić przy pomocy samych kostek i kieliszków. Zasady są bardzo proste – szansa na spożycie wzrasta albo maleje w zależności od tego, jakie zwierzęta pojawią się po rzutach kostkami. Jest ich trzy i tyle samo osób może zagrać w Call the Shots. W takiej sytuacji każda osoba ma do dyspozycji jedną kostkę. Jeśli w rozgrywce uczestniczą dwie osoby, najpierw jedna, a potem druga rzucają wszystkimi trzema.
Następnie przychodzi czas na interpretację wyników. Jeśli wypadną dwa różne zwierzęta, trzeba zagrać jeszcze raz. Gdy uda się wylosować trzy odmienne, każda osoba ma za zadanie szybko krzyknąć jego nazwę. Co ważne, zgodnie z dostępnymi w internecie zasadami, w takiej sytuacji pije uczestnik, który odezwał się ostatni. Czy w praktyce ta zasada ma sens? Teoretycznie tak, ponieważ karna kolejka oznacza stratę jednego z pięciu żyć w grze. W praktyce można się spodziewać, że wielu graczom to wcale nie na zwycięstwie będzie zależeć.
Przed rozpoczęciem zabawy najlepiej więc ustalić, czy w takim przypadku pije osoba, która wypowiedziała nazwę gatunku jako ostatnia, czy jako pierwsza. Na szczęście nie trzeba się nad tym głowić, gdy rzuty kostką dadzą wynik w postaci trzech tych samych zwierząt. Gdy do tego dojdzie, gracz mający kieliszek z jego podobizną wyznacza „nieszczęśnika”, który ma się napić. Sporadycznie może się zdarzyć, że za drugim razem wszyscy znów wyrzucą to samo zwierzę trzy razy. Wówczas dwie kolejki (a tym samym stratę dwóch żyć) musi przełknąć uczestnik mający szkło z jego podobizną.
Call the Shots to przykład maksymalnie prostej, a przy tym poręcznej gry alkoholowej. Zestaw składa się z trzech metalowych kieliszków z wyobrażeniami niedźwiedzia, jelenia i ptaka. Takie same nadruki znajdują się na kostkach. Całość mieści się w niewielkim, również metalowym, pudełku. W środku znajduje się jeszcze pianka, dzięki której elementy kompletu nie przemieszczają się i nie wypadają zaraz po otwarciu.
Leave a Reply