co zobaczyc przy granicy polsko czeskiej

Ciekawe miejsca przy granicy polsko-czeskiej. Co warto tam zobaczyć?

Czechy można określić krajem, w którym zagęszczenie zabytków na kilometr kwadratowy należy do największych w Europie Środkowo- Wschodniej. Wiele z nich znajduje się blisko granicy z Polską, co tylko zachęca do ich zobaczenia. Tylko o nich dałoby się napisać grubą książkę. Tym, którzy chcą przeczytać coś krótszego, spodoba się ten przewodnik po trzech najciekawszych miejscach po czeskiej stronie.

Zamek Frýdlant

Wystarczy przejechać zaledwie 11 km od przejścia granicznego w Bogatyni, żeby trafić na jeden z największych zamków w Czechach. Powstał on jeszcze w XIII wieku, co do dziś widać po wielu elementach zabudowań. Przez pierwsze trzy stulecia należał do pierwszych właścicieli, czyli rodu Biberštejnów. Choć po pierwotnej formie zabudowań ostało się niewiele, już wtedy musiał być potężną warownią. Świadczy o tym przede wszystkim fakt, że nie udało się go zdobyć wojskom husyckim, które w XV i XVI wieku plądrowały Czechy i Śląsk.

Szczęśliwie przetrwały zamek Frýdlant po trzystu latach został odkupiony od dotychczasowych zarządców przez Friedricha von Rederna. Ten niemiecki szlachcic, jeden z bogatszych i bardziej wpływowych ludzi cesarza Ferdynanda I Habsburga zaczął go zmieniać w renesansową rezydencję, którą pozostał do dzisiaj. Prace nad tym, co dziś widzą turyści, kontynuowali również kolejni właściciele. Najsłynniejszym z nich był Albrecht von Wallenstein, początkowo zaufany żołnierz cesarza, potem uznany za zdrajcę. Po jego zamordowaniu (prawdopodobnie na rozkaz kolejnego cesarza – Ferdynanda II), posiadłość otrzymał Maciej von Gallas.

Ród Gallasów pozostał na zamku Frýdlant aż do 1945 roku. Od tego momentu zabytek należał do państwa czechosłowackiego. Współcześnie wejść do niego mogą wszyscy chętni. Ze względu na wielkość wytyczono kilka tras zwiedzania. Co ciekawe, władze muzeum starają się zachować eksponaty dokładnie w takim samym porządku, jak czynili to Gallasowie. To właśnie jeszcze oni udostępnili zamek turystom, na dodatek już w 1801 roku. Wśród zabytków znajduje się broń z różnych epok i elementy wystroju wnętrza takie jak meble i same pomieszczenia.

Dolní Vítkovice w Ostrawie

W Czechach zamki mija się często, ale nie są jedynym, co warto zobaczyć, żeby poznać ten kraj. Od XIX wieku miejscowi bogacze inwestowali w rozwój przemysłu, którego najsłynniejszym przykładem jest koncern Škoda. W wielu innych miejscach powstały kolejne wielkie, choć już nie tak znane zakłady. Jeden z nich to właśnie Dolní Vítkovice. Jak wiele przedsiębiorstw w tej części Europy, nie przetrwał zmian, jakie przyniosła zmiana ustroju gospodarczego z centralnie planowanego na wolnorynkowy.

Na szczęście po zamknięciu w 1998 roku ostrawskiej fabryki nie wyburzono. Dzięki temu dziś turyści mogą oglądać zakład jakby wprost przeniesiony z dawnych czasów. Czym jest i co działo się w międzyczasie? Dolní Oblast Vítkovice, czyli Dolny Obszar Witkowic (stąd akronim DOV) w 1828 roku został przeznaczony pod budowę huty żelaza. Na potrzeby jego produkcji wybudowano koksownię i dwa piece do wytopu surówki. W następnych latach kompleks szybko się rozwijał, czego przejawem była m.in. budowa dwóch kolejnych pieców. Do końca I wojny z żelaza w zakładzie formowano głównie tory kolejowe, pudła wagonów i szkielety mostów.

Dzięki DOV rozwinęła się sama Ostrawa. Na potrzeby firmy wybudowano później elektrownię, a to wiązało się przecież z powstaniem nowych miejsc pracy. Profil działalności huty nie zmienił się ani po pierwszej, ani po drugiej wojnie światowej. W epoce socjalizmu nawet jeszcze się rozwinął, o czym świadczy uruchomienie jeszcze jednego pieca. Jak już wiadomo, ten stan rzeczy utrzymał się prawie do końca XX wieku.

Dziś Dolní Vítkovice to wyjątkowy zabytek techniki. Po dawnej hucie ostały się instalacje i budynki. Turyści mogą przejść się pomiędzy wielkimi kominami, zbiornikami na węgiel i piecami. Do jednego z nich da się nawet wejść. W zakładzie znalazło się też miejsce na coś nowoczesnego. Tym miejscem jest kawiarnia ulokowana na szczycie dobudowanej, szklanej wieży. Po wyjściu z lokalu można przejść się po metalowej kładce i obejrzeć panoramę Ostrawy. DOV otwarty jest nie tylko dla turystów. W dawnej hucie czasem odbywają się też koncerty.

Karlova Studánka

Był już zamek i fabryka, a w związku z tym, czego jeszcze brakuje? Oczywiście gór, które są nieodłączną częścią skojarzeń z Czechami. Dobrym pomysłem na poznanie ich od tej strony jest wybranie się do uzdrowiska oddalonego o 32 km od przejścia granicznego w Głuchołazach. Karlova Studánka to licząca około dwustu stałych mieszkańców wieś, w której największą atrakcją są zabytkowe pensjonaty. W pewnym stopniu przypominają domy wypoczynkowe z polskiego Międzygórza.

Warto przejść się ulicami wioski i obejrzeć zarówno drewniane budynki hoteli, jak i oryginalny pawilon muzyczny. Karlova Studánka jest mała, więc do ujrzenia wszystkich budynków wystarczy co najwyżej godzina. Co w takim razie robić potem? Jako górskie uzdrowisko nadaje się na punkt wypadowy do wycieczek na łono natury. Okoliczne szczyty są na tyle niskie, a trasy krótkie, że nie trzeba doskonałej kondycji i sprzętu, by po nich chodzić. Příčný vrch, Rolandův kámen, Zámecká hora i kilka innych szczytów od wsi dzieli średnio około 4 km marszu. Najwyższa z okolicznych gór, czyli Příčný vrch wznosi się na wysokość tylko 975 m n.p.m.

Organizacja wycieczki po pograniczu polsko-czeskim

Proponowanych atrakcji nie da się zwiedzić w jeden dzień, ale można spróbować zaliczyć je wszystkie w trakcie długiego weekendu. W szczególności mieszkańcy południowych województw są w stanie to zrobić. Najbardziej wysunięty na zachód punkt, czyli Frýdlant znajduje się 242 km od górskiego uzdrowiska. Stamtąd do Ostrawy jest już dużo bliżej, bo 95 km.

Dojazd do kolejnych miejscowości nie zajmuje więc dużo czasu, ale trzeba pamiętać, że nie wszędzie uda się dojechać autostradami. W szczególności Karlova Studánka znajduje się daleko od dużych traktów komunikacyjnych. Na wąskich i krętych górskich drogach nie sposób jechać szybko, a do tego trzeba uważać na zwierzęta, które mogą nagle wyskoczyć z lasu. Z tego powodu na przejazd z Frýdlantu do Karlovej Studánki lepiej od razu zarezerwować więcej czasu (z godzinę) niż wskazuje nawigacja samochodowa.